sobota, 25 grudnia 2010

Włączyłem telewizor, aby obejrzeć pasterkę transmitowaną z Bazyliki św. Piotra. Przed nią studio telewizyjne i rozmowa w nim bliżej nie znanej mi prezenterki z księdzem i pewnym starszym żeglarzem. Kobieta siedzi ubrana w krótką spódniczkę, na czymś, co przypomina stołek barowy. Wypytuje kapitana o historie na morzu i ‘najdziwniej spędzoną Wigilię’. Pyta czy kiedy był sam na oceanie, to łamał się ze sobą opłatkiem i czy składał sam sobie życzenia. Kolejny epizod reality-show o chilijskich górnikach, z których jeden daje wywiad z okazji świąt. Zapowiedź przeniesienia się do Watykanu przypomina o pasterce.

Wracając do niestandardowych sposobów spędzania Wigilii – jakiś ekstatyczny nawał ich relacjonowania. Płetwonurkowie ubierają choinkę pod wodą, miłośnicy koni łamią się opłatkiem ze swoimi zwierzętami. Odnosi się wrażenie, że kiedyś tego typu doniesienia serwowano jedynie w programach dla dzieci.

W homilii Benedykt XVI m. in. w wyważony sposób daje odpór liberałom i modernistom w Kościele, wspominając o ‘ludziach dobrej woli’, wyrażeniu, które na dobre zadomowiło się w posoborowym katolicyzmie. Nie wystarczy być ‘dobrym’, aby zostać zbawionym. W oczywisty sposób konieczna jest wiara. Banalność tej prawdy połączona z koniecznością ciągłego jej dzisiaj powtarzania świadczy o regresie jaki dokonał się w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci.