poniedziałek, 11 stycznia 2010

Jünger jak witaminy

Uzupełniam poświąteczny niedobór radykalizmu i podczytuję sobie znowu weimarską publicystykę Jüngera. Dla garstki czytelników tego bloga jeden z fragmentów:

"(...) Tej podwalinie życia, z której wyrasta, duch jest wdzięczny, wyrażając istotę tej podwaliny. Duch odwraca się tylko tam od życia, gdzie jest ono pęknięte w sobie, miałkie i słabe. Gdy nie odczuwa mocnych powiązań, porzuca życie i wznieca bunt przeciw konieczności, przeciw woli losu. Ten niezwiązany duch, intelekt, nie uznaje tego co szczególne, próbuje to wszystko sprowadzić do jednego mianownika, zmienić w mierzalne wielkości i chodliwe towary. Wyszydza wielkie symbole, rozkłada je swą abstrakcyjnością. Łudzi się bezgranicznością na skutek niwelacji wszystkich granic. Łatwo mu przychodzi być sprawiedliwym, bowiem nie musi ani bronić, ani nadawać żadnych szczególnych wartości. Z nierzeczywistych, coraz to cieńszych warstw uzurpuje sobie władzę i określanie życia, za co życie wywiera straszliwą, śmiertelną zemstę. 

W świecie niezwiązanego ducha, organiczny obraz świata zmienia się w mechaniczny. Kultura staje się cywilizacją. Wspólnoty losu stają się przypadkowym nagromadzeniem ludzi, masami, w najlepszym przypadku grupami interesów. Ojczyzny stają się komunikacyjną przeszkodą. Tak zwana arystokracja ducha albo pracownicy umysłowi, armia najbardziej dynamicznych i pozbawionych sumienia mózgów, pracuje nad rozkładem wiary, nad tanim ironizowaniem heroizmu i podkopaniem wszelkiej godności ludzkiej. Podczas, gdy negowane jest to co szczególne, to co dzieli i łączy jednostkę, akceptuje się do ostatecznych konsekwencji indywiduum, bezsensowną, fizykalną cząstęczkę masy, głoszone są jej prawa na rogach wszystkich ulic: rozprzestrzenia się zachłanny indywidualizm prostujący ścieżki nihilizmowi. Rozum jest wszystkim, charakter niczym. Sztuka staje się kwestią intelektu i literatury, wyrazem przemijającej mody, bez korzeni, bez sił żywotnych, bez własnego profilu. Praca staje sie produkcją, wszystkie więzi międzyludzkie nabierają coraz wyraźniej charakteru układów prawnych. Nauka wyjaśnia za pomocą mechanistycznych formuł wszystko, co tajemnicze i cudowne w życiu, a moralność tchórzów i kanalii uznaje za nieobyczajność wszystko, co bezpośrednie, potężne i niebezpieczne w tym życiu. (...)"

"O Duchu" (Vom Geiste), 1927


(Choć na dobrą sprawę, żadnego radykalizmu tu akurat w sumie nie ma. Chyba, że już całkiem nie jestem na bieżąco.)