Co rusz pojawiają się głosy, że wszystkie partie polityczne głównego nurtu w Polsce zasadniczo się od siebie nie różnią. W skrajnych przypadkach mowa jest o rzekomej „bandzie czworga”, w obrębie której to próżno szukać czynników warunkujących ich odmienność. Jednak – powiedzmy sobie to już na wstępie – jest to sposób myślenia nie dość, że wybitnie płytki, to jeszcze nieprawdziwy. W rzeczywistości mamy do czynienia ze ścieraniem się dwóch zasadniczych koncepcji i wizji tego czym ma być władza polityczna i jak ma wyglądać kierowanie państwem. Są to koncepcje Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska.
Omówmy je (w dość sporym skrócie) zatem.
Sednem myśli politycznej Jarosława Kaczyńskiego jest budowa tzw. Ośrodka Dyspozycji Politycznej. Sam prezes PiS wielokrotnie o nim wspominał. Chodzi o wyszczególnienie miejsca koncentracji władzy, które generowałoby najważniejsze decyzje w prowadzeniu polityki państwa. Jego cechy to:
1) spójność personalna – miała by to być wąska, bardzo zaufana i znająca się nawzajem grupa ludzi,
2) spójność programowa – jedna linia programowa,
3) względna izolacja – oderwanie decydowania politycznego od nacisków otoczenia, decyzje nie są funkcją nastrojów społecznych, wpływu grup interesu, ani nie wychodzą naprzeciw różnorakim kampaniom medialnym, wcześniej następuje podjęcie decyzji, a dopiero potem jej uzasadnienie na forum opinii publicznej, inaczej rzecz ujmując: władza działa w imię szeroko rozumianej racji stanu,
4) przewaga informacyjna – budowanie własnych, niezależnych kanałów informacyjnych i wykorzystywanie ich przy decydowaniu, ośrodek władzy musi wiedzieć „jak jest naprawdę”,
5) zdolność wywoływania skutków politycznych – najważniejsza cecha ODP, której podporządkowane są właściwie wszystkie inne, jej celem prowadzenie aktywnej polityki i samodzielne kreowanie rzeczywistości.
Model ten bliski jest zatem systemowi westminsterskiemu. Warunki, które muszą zaistnieć, aby system ten mógł zafunkcjonować to:
- silny i stabilny rząd, najlepiej jednopartyjny,
- szefem rządu jest szef rządzącej partii, którego pozycja zarówno w rządzie jak i partii jest niekwestionowana, pożądany jest też własny marszałek, jak i w pełni lojalny szef klubu - umożliwia to sytuację, w której parlament jest w zupełności kontrolowany przez rząd,
- warunek hegemonii strukturalnej – ośrodek rządzący jest najistotniejszym ośrodkiem władzy w państwie, zachodzi potrzeba ograniczenia znaczenia innych ośrodków, jak np. ograniczenie autonomiczności Trybunału Konstytucyjnego (imposybilizm prawny), również nieufność wobec samorządów, szczególnie samorządu terytorialnego, co stanowi część projektu centralizacyjnego,
- warunek kontroli informacji – wspomniane wyżej własne kanały informacji muszą działać w sposób sprawny i niezakłócony, co umożliwi oddzielenie PR od decydowania,
- posiadanie sprawnej administracji - „sprężysta administracja”, która jest w stanie sprawnie wdrażać w życie decyzje polityczne.
Zasadniczo odmienna jest koncepcja Donalda Tuska. Jest to model tzw. „republiki zaufania”. Samo słowo „zaufanie” padło z ust obecnego premiera wielokrotnie już w trakcie expose, co bynajmniej nie było, jak mogło się wydawać pustym słowotokiem, ale miało swój głębszy sens i uzasadnienie. Cechy tego modelu to:
1) rozproszenie władzy – podział odpowiedzialności, samorządność – słowem: decentralizacja,
2) rola rządu to pośrednictwo w agregacji interesów – rząd nie jest odbiorcą żądań, lecz tylko płaszczyzną negocjacji, jako taki „własne” interesy formułuje w sposób bardzo ograniczony i niesamodzielny – wynika to wprost z doktryny liberalnej,
3) wizerunek jest częścią decydowania politycznego – decyzje są wtórne co do wyników badań opinii publicznej,
4) psychopolityka – władza jest odpowiedzialna za psychiczny dobrostan obywateli, jest czynnikiem uspokajającym, kojącym wobec społeczeństwa,
5) niepełna samodzielność – suwerenność jest dzielona i przekazywana na rzecz innych ośrodków (w górę, bądź w dół), przekonanie, że takie są obecne wymogi i należy im się poddać, aby utrzymać się w głównym nurcie,
6) ekonomizacja polityki – argument ekonomiczny staje się argumentem ostatecznym, z którym się nie dyskutuje, jeśli coś jest nieopłacalne to tym samym jest niecelowe, polityka jest jedynie funkcja ekonomii,
7) juwenilizm – kult bycia młodym, sprawnym, „fajnym” – wiadomo ;-)
Podobnie jak w przypadku pierwszej z omawianych koncepcji, do urzeczywistnienia tej musi zajść szereg warunków:
- warunek sieciowości – państwo musi być przejrzystą siecią współpracy,
- warunek stabilności otoczenia – brak napięć społecznych, te które się pojawiają muszą być wyciszane, nie mogą ich wywoływać decyzje polityczne,
- warunek samoczynności – administracja działa samodzielnie,
- warunek „wysokości przelotowej” – państwo osiągnęło właściwą wysokość, zarówno w stosunkach międzynarodowych, gdzie pozycja i rola Polski dobiła do pożądanego poziomu, jak i w polityce wewnętrznej, w której państwo jest już „tym, czym ma być”,
- warunek medialny – wykorzystywanie w polityce mediów i media, które się temu poddają.
Jest to oczywiście ujęcie dosyć skrótowe i stricte politologiczne, jednak wydaje mi się zrozumiałe i pozwalające zrekonstruować obie wizje, które sformułowały dwa główne dzisiaj obozy polityczne. Jak widać są to koncepcję głęboko od siebie odmienne i dające zupełnie inne możliwości decydowania politycznego, zarówno w polityce wewnętrznej, jak i w zagranicznej.
To co również ważne, to to, że obie okazały się nierealistyczne. Koncepcja Kaczyńskiego poniosła porażkę głównie dlatego, bo niemożliwe dzisiaj okazało się wspomniane wyizolowanie ośrodka władzy. Nie miała także szans ze względu na słabość narzędzi, przede wszystkim administracyjnych. Tak samo Polska nie jest na żadnej „wysokości przelotowej”, a system biurokratyczny toczy szereg chorób. Tusk widzi dzisiaj, że jego koncepcja poniosła porażkę – i co ciekawe – wchodzi w buty Kaczyńskiego. Następuje zamiana ról. Stąd likwidacja niezależności NIK-u, IPN-u czy TVP, które idą na pierwszy ogień.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Łał, ale politologiczna analiza!
OdpowiedzUsuńPzdrwm