wtorek, 8 lutego 2011

Czego Sakiewicz nie rozumie?

W tytule jest nazwisko Sakiewicza, ale nie będzie to jednak polemika z naczelnym Gazety Polskiej, choć w sumie on sprowokował mnie do tych kilku zdań. Chodzi raczej o pewien sposób myślenia, który w tym co Sakiewicz pisze wyraźnie się krystalizuje. Niech posłuży to nam za punkt wyjścia. Rozpoczynamy zatem oględziny.

Żeby nie owijać w bawełnę: cecha charakterystyczną stronnictwa patriotycznego/smoleńskiego jest głębokie powiązanie polityki z moralnością. W zasadzie w tym przypadku stapiają się te sfery z w jedną – postulaty moralne staja się postulatami politycznymi, a polityczny program i sposób działania wynika wprost z moralnych przekonań. Polityka i moralność to w zasadzie jedno i to samo. Mamy zatem ‘imperatyw moralny’, który dzisiaj każe dociekać ‘prawdy smoleńskiej’, wcześniej podobne imperatywy dyktowały działania choćby kolejnym grupom polskich powstańców czy Starzyńskiemu, który w ’39 nonsensownie bronił stolicy.

W PiS-ie, już w samej jego nazwie skupia się pewien fenomen. Tu nie ma żadnego przypadku, ta nazwa nie mogła brzmieć chyba inaczej. Jak pisał C. Schmitt (cytuję z pamięci): ‘Machiavelli dochodzi do fundamentalnego rozróżnienia, przeciwstawiając sobie nawzajem filozofię racji stanu i filozofię prawa i sprawiedliwości (podkreślenie – K.)’. To dwa różne sposoby myślenia. Choć pisowcy głoszą, ze to oni stoją na straży polskiej racji stanu, tak naprawdę, w sposób nieświadomy, kwestionują całkowicie tę tradycję myślenia. W rzeczywistości bronią oni czegoś zupełnie innego – moralnych pryncypiów, takich właśnie jak sprawiedliwość czy powszechne uznanie dla prawdy. Widać to zarówno w pisowskiej ocenie polityki zagranicznej, w różnych pomysłach, które z tej strony na ten temat padają, jak i w polityce partii, która też ma swoją małą ‘rację stanu’, tj. również dąży (powinna dążyć) do zdobycia władzy, która jest przecież podstawą każdego innego działania.

Rymkiewicz daje tu chyba najlepsze świadectwo tego sposobu myślenia, głosząc, że PiS nie jest po to aby zdobywać władzę i rządzić, ale po to, żeby ‘przechować i pielęgnować ideę polskości, przenieść ja nieskażoną do czasów przyszłych, dla kolejnych pokoleń’. To właśnie ten sposób rozumowania - myślenia całkowicie antypolitycznego.

Podobny, na wskroś moralistyczny wydźwięk, mają słowa Kaczyńskiego, który mówi na temat potencjalnych koalicji, w które wejść by mógł PiS w przyszłości. Dokładnego cytatu pod ręką nie mam, ale wydźwięk jest następujący: PO – z powodu sprawy Smoleńska, sposobu prowadzenia polityki zagranicznej i wielu innych (oczywistych przecież) kwestii taka koalicja jest wykluczona, PSL – sprawa umowy gazowej, więc odpadają, PJN – niemoralni renegaci, nie ma szans na porozumienie, SLD – wiadomo. Kaczyński tez nie myśli politycznie, w polityce bowiem sojusz z wrogiem jest jak najbardziej możliwy – choćby przeciwko wrogowi śmiertelnemu. Politycznie myślał Richelieu, kiedy w czasie wojny trzydziestoletniej katolicka Francja sprzymierzała się z protestancką Szwecją. Z moralnego i religijnego punktu widzenia takie działanie było oczywiście nader wątpliwe, ale jednak na wskroś polityczne. Polityka sama w sobie to dziedzina relatywizmu, gdzie wszystkie wartości są względne, z jednym wyjątkiem: relatywizować nie można tylko państwa. Max Weber pisał: ‘Ludzie nienaganni pod względem moralnym są złymi politykami.’ Taka jest gramatyka polityki i nie unieważnią jej moralistyczne sądy.

Z moralistycznego punktu widzenia każdy polityczny kompromis jest kompromisem ‘zgniłym’, kompromisem którego trzeba się wstydzić. Politycznego wroga wystarczy pokonać, wroga moralnego, który jest wcieleniem Zła należy zniszczyć. Wnoszenie do polityki własnych przekonań moralnych brutalizuje konflikt. Można by to porównać XVIII- czy XIX-wieczne wojny prowadzone przez gabinety, kiedy to dyplomaci wręczali sobie akta wypowiedzenia wojny lub warunki pokoju, podając sobie wzajem ręce, oraz wojny XX-wieczne, toczone w celu całkowitego zniszczenia przeciwnika i kończone aktami całkowitej kapitulacji, przy ogromnej nienawiści mas, zwykłych ludzi względem siebie, tak, ze nawet niemożliwe stawało się utrzymywanie towarzyskich kontaktów miedzy obywatelami dwóch walczących stron i rozpadały się tego typu ‘mieszane’ związki małżeńskie. Dzisiaj też nieraz krzywym okiem patrzy się na takie utrzymywanie relacji z ‘lemingami’.

Aktualna jest dzisiaj sprawa Trójkąta Weimarskiego. Z salonowej ankiety zdaje się wynikać, ze dla zwolenników PiS-u to kolejny element zdrady narodowej. Polityczny sojusz (mniejsza w tym momencie o jego wagę), zdaję się, najlepiej byłoby zastąpić sojuszem moralnego oporu, Sojuszem Prawdy i Cierpienia, które, wedle pisowskiej mitologii, najdokładniej odzwierciedlał by zapewne układ Polska – Gruzja – Czeczenia. W ogóle, czy można dzisiaj być polskim patriotą, nie miłując narodów gruzińskiego i czeczeńskiego?

Takie pojmowanie polityki prowadzi środowisko PiS do politycznego nihilizmu, czegoś w rodzaju wspomnianych wcześniej wynurzeń Rymkiewicza. W ogóle polską tradycją jest już to, że ‘obóz patriotyczny’ musi być u nas w opozycji. Czytając różne komentarze pisowców, odnosi się wrażenie, że z psychologicznego punktu widzenia to właśnie w opozycji czują się oni najlepiej, mogąc stale kwestionować nie tylko obecny rząd, ale najlepiej cały system, podobnie jak robili to wcześniej kolejni powstańcy czy opozycja w PRL-u. Najwyższym stopniem polskiego patriotyzmu jest walka, a cechą polskiego męża stanu musi być przede wszystkim heroizm i odwaga, które to ucieleśniają się np. w bohaterskich eskapadach do Gruzji.

Mamy zatem ten konflikt między filozofią polityki, a filozofią powstania warszawskiego. Sakiewicz, współczesny powstaniec, twierdzi, ze PiS ma szansę wygrać obecne powstanie. Nie wnikając w to na ile zasadne są tego typu wnioski, to nawet jeśli tak się stanie, to stanie się to ‘przypadkiem’, wbrew wszystkiemu, co środowisko prosmoleńskie czyni, wbrew tym wszystkim Brudzińskim, którzy twierdzą, że polską racją stanu jest rozkopywanie smoleńskich grobów.


Cosik mi się ostatnio porobiło z kontem na bloggerze i nie mogę komentować, nie tylko zresztą na swoim blogu, ale również na wszystkich innych, nawet jako anonim. Tak więc, na ewentualne komenty pod tym postem raczej nie odpowiem, chyba, ze coś rozkminię w tej kwestii. Jakby ktoś chciał podyskutować to niech wpadnie na blog na S24.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz