środa, 28 kwietnia 2010

Dwa fajne cytaty dla zwolenników końca świata

Otóż:

Oto czego pierwiej nie wiedziano, obecnie zaś się wie lub mogłoby się wiedzieć - rozwój wsteczny, nawrót w jakimkolwiek w jakimkolwiek znaczeniu i stopniu zgoła jest niemożliwy. Przynajmniej my fizjologowie wiemy o tem. Atoli wszyscy kapłani i moraliści wierzyli w te możliwości - chcieli sprowadzić, cofnąć ludzkość do dawniejszej miary cnoty: dziś jeszcze istnieją stronnictwa, które marzą o pochodzie wstecznym wszech rzeczy. Atoli nikomu nie wolno być rakiem. Nie ma na to rady; musimy iść naprzód, to znaczy pogrążać się coraz głębiej w dekadencji. (Fryderyk Nietzsche)

Widzę, tak jak Lovercraft, przewalanie się ogromnych gnijących mas, które poruszają się falami bez końca, zatapiając ostatnie pozostałe krystaliczne struktury oporu duchowych elit; w ekstatycznej bezsilności mojego halucynacyjnego przebudzenia wlepiam wzrok w połyskującą czarną pianę, pianę czarnej dezintegracji, obrzydlistwo demokratycznego fetoru, i w przerażające organy tych skręcających się w konwulsjach ciał, które – z fałszywym uśmiechem wyszminkowanych brudnych kurew, z plażowo-kalifornijskim uśmiechem europejskich antyfaszystów, z uśmiechem manekinowatych dziwek w migoczących wystawowych oknach – przygotowują naszą ostatnią klęskę prowadzącą nas ku celowi, którego one same nie znają, albo, dokładniej mówiąc, znają go aż nazbyt dobrze, i na drodze ku niemu z lubością wysysają nam szpik z kości; to jest ten deliryczny ołowiany płaszcz praw człowieka, ten ekskrementalno-rzygowinowy pomiot piekielny, choć piekło mogłoby poczuć się tym porównaniem urażone. (z Jeana Parvulesco)

Komentarza nie będzie.

I jeszcze cytat bonusowy z dedykacją dla Krzysztofa J. Wojtasa.

Nie jesteśmy zainteresowani zielenieniem się Ameryki, chyba że chodzi o trawę, która pokryje jej grób. (Abbie Hoffman)

Enjoy!

Zatrzymajcie tę propagandę!

To co się obecnie w Polsce dzieje to jakiś bezrozumny amok. Zewsząd wylewa się propaganda o jakimś polsko-rosyjskim pojednaniu. Mamy to niby paść sobie w ramiona, między nami zapanować ma jakaś wieczna i niczym niemącona przyjaźń. Celują w tym szczególnie prywatne media. Tłoczy się ludziom do głowy rzeczy, które z politycznego punktu widzenia są zwykłym nonsensem.

Sytuacja wydaje się przybierać całkiem już patologiczne rozmiary. Całe zagrożenie polega na tym, że zakładamy sobie właśnie pęta, które w przyszłości będą krępować naszą politykę zagraniczną. Twardą i stanowczą politykę względem Rosji uniemożliwiał będzie po prostu stan polskiej opinii publicznej. Kolejne ekipy rządzące paraliżowane mogą być strachem przed posądzeniem o agresywny stosunek do Rosji czy rusofobię.

To co działo się Rosji po 10 kwietnia, to składanie kwiatów, pisanie kondolencji i parę jeszcze innych rzeczy może i było uprzejme, może i wypadałoby to pochwalić, ale jeśli idzie o realną politykę jest zupełnie bez znaczenia. Smoleńsk ani o jotę nie zmienił interesów Polski i Rosji, cele polityczne, gospodarcze czy handlowe tych państwa są dalej takie same jak były wcześniej.

To pojednanie nie jest niczym innym jak pustym jak pustym frazesem. W rzeczywistości żaden naród nie jest w stanie czegoś takiego zrobić. Tak jak nie może zawierać umów międzynarodowych, skazywać przestępców czy zlecać budowy autostrad, tak samo nie jest zdolny do tego, aby się z kimkolwiek jednać. Naród nie podejmuje politycznych decyzji, jest to technicznie niemożliwe Robią to państwowe instytucje i ludzie, którzy nimi kierują.

Jako niedorzeczność traktuję sugestie, że rosyjska elita polityczna z czegokolwiek zrezygnuje. Z kluczowych interesów politycznych nie rezygnuje się pod wpływem chwilowych emocji, a już na pewno nie robią tego funkcjonariusze czekistowscy. Po drugiej stronie nie stoją jacyś politykierzy z partyjnych młodzieżówek, tylko ludzie wywodzący się wprost ze służb. Spośród tysiąca najważniejszych stanowisk w rosyjskim państwie 70% obsadzonych jest dzisiaj przez ludzi z byłej KGB, FSB i GRU. To jest cały system władzy, to ci ludzie podejmują w Rosji decyzje, a nie żaden „rosyjski naród”. Śmiem wątpić, że tak się wzruszyli, by chcieli się z nami „jednać”, cokolwiek miało by to znaczyć.

Jestem przekonany, że to co właśnie obserwujemy to rosyjska gra obliczona na rozmiękczenie polskiego społeczeństwa. Ta emisja filmu Wajdy w państwowej telewizji, to wpadanie sobie w ramiona,  ta cała seria gestów – wszystko to ma na celu wywołanie określonego wrażenia. Zachwyca się tym masa ludzi, ale w polityce międzynarodowej gest to najbardziej licha waluta. Momenty rzeczywiście znaczące pojawią się z czasem, bo pojawić się przecież muszą., tyle, że może się okazać, że u nas wszyscy, uprzednio „pojednawszy się”, poszli spać.

Jak najbardziej do tego wszystkiego pasuje to o czym gdzieś na boku się mówi  i to co dochodzi do nas z Rosji– w Polsce po 10 kwietnia na wielką skalę uaktywniła się rosyjska agentura wpływu. I  nie są to żadne rusofobiczne rojenia.

Chodzi o to, żeby zatrzymać tę agitację i osuwanie się społeczeństwa w romantyczne miazmaty, bo przybrało to już formy jak najbardziej szkodliwe. Powinien to zrobić rząd, dając jasny sygnał, że polityka się nie skończyła.

czwartek, 22 kwietnia 2010

Rozmowa mistrza Polikarpa z Chmurą

MAGISTER DICIT:

Powiedz Chmuro moja miła
Cóż ta ludzkość ci zrobiła
Że ją tak doświadczasz marnie
Nikt juz lotów nie ogarnie
Ustąp nieba - to niewiele
A nam zrobi sie weselej

CHMURA RESPONDIT:

Na nic mistrzu twoja mowa
Jam ustąpić nie gotowa
Niech pociągi ludzi niosą
I niech milczy już Barroso
Skończcie szybko ten wasz lament
Groźny wulkan dał ten zamęt

MAGISTER DICIT:

Miła Chmuro, racz wyjawić
Jaka przyszłość ma się zjawić
Straty ludzkie to miliony
Gniją nam tu sera tony
Zawieszona juz produkcja
Zbyt kosztowna ta obstrukcja

CHMURA RESPONDIT:

Wielce próżność moją łechcesz
O czym innym myśleć nie chcesz
Dam ci radę w tajemnicy
Schowaj sie tu do piwnicy
Tabun pyłu gorszy jest od ducha
To ja Chmura, ja kostucha!

MAGISTER DICIT:

Straszna Chmuro twoja mowa
Zalękniona jest ma głowa
Ale czy jest rozwiązanie
Bo usługi będą tanieć
Wieści słucha lud z anteny
Stoją na lotniskach biznesmeny

CHMURA RESPONDIT:

Nie trać czasu na gadaniu
Pomyśl lepiej o wyzwaniu
Rady nie da żaden pacież
Wulkan trzyma wszystko w łapie
Tak się pył po świecie niesie
Co przyniesie, sami wiecie

wtorek, 20 kwietnia 2010

Nie wierzcie filozofom vel pierwszy prawdziwy liberał

'Natomiast Hegezjasz z Cyreny z (IV-III w. p.n.e.) twierdził, iż dystans do spraw politycznych, rezygnacja z zaszczytów i przywilejów, nie gwarantuje wyzwolenia z trosk i utrapień, zatem nie zbliża do ideału uniwersalnego spokoju. Życie w społeczeństwie wiąże się na zawsze z pewną dozą cierpień i wyrzeczeń, z koniecznością godzenia się na prawa obowiązujące niezależnie od woli poddanych, jak również na rozliczne zasady moralne, zawierające cały katalog nakazów i zakazów. Hegezjasz doszedł do pewnej krańcowości treści twierdząc, iż prawdziwym wyzwoleniem i spokojem może być w ogóle rezygnacja z życia jako drogi najeżonej trudnościami i przeciwieństwami. Najbardziej zatem rozsądna postawa sprowadza się do samobójstwa i tym samym zagwarantowania sobie pełnego wyzwolenia.'

Nie piszą nic czy się zabił, czy tak tylko sobie filozofował.

Huhuha, chmura pyłu bardzo zła

1.
Mamy chyba jako ludzka rasa kolejny poważny problem. Po dziurze ozonowej, globalnym ociepleniu, różnych epidemiach i pandemiach zza winkla wyłonił się kolejny wróg. Tym razem na imię mu chmura pyłu i tak samo jak jego poprzednicy czyha na życie i bezpieczeństwo obywateli wielkich miast, którzy w niczym mu nie zawinili, a chcą jedynie w spokoju konsumować.

Jest coś charakterystycznego w tym wszystkim. Gdzieś daleko, tysiące kilometrów stąd wybucha jakiś wulkan i doszczętnie paraliżuje życie współczesnego człowieka. Wszyscy rozmawiają o wydobywającej się z niego chmurze, wszyscy się chmury boją, chmura nie schodzi z pierwszych stron gazet. Choć na dobrą sprawę nikt żadnej chmury nie widział na własne oczy. Znana jest, tak samo jak inne współczesne zagrożenia, z doniesień medialnych. Tak samo jest nieuchwytna dla konkretnego człowieka, zagrożenia tego nie można zobaczyć, ani dotknąć, nie ma ono swojej istoty, czegoś co można jasno wskazać – tu jest, a tutaj go nie ma i tutaj jesteśmy bezpieczni. Wisi ono gdzieś nad nami, w zasadzie nie wiadomo gdzie. Coś jak swego rodzaju metafizyczna siła, wypełniająca przestrzeń, zdolna skarcić bez skrupułów śmiałków, którzy zdecydowali by się rzucić jej wyzwanie.

Chmury nie można zobaczyć, w chmurę trzeba uwierzyć. Kto wie – dzisiaj jeszcze chmura, jutro już być może Chmura... Biada temu, kto jak Tomasz Apostoł wątpiłby i chciałby sprawdzić własnym palcem!

:-)

2.
Te dzisiejsze tzw. społeczeństwo globalne potrzebuje zagrożenia skrojonego na swoją własną globalną miarę. O globalnym znaczeniu, globalnej sile rażenia i globalnych skutkach. Nie ma już znaczenia czy mieszkasz w Krakowie czy Lizbonie, chmura dosięgnie cię wszędzie.

Nie twierdzę bynajmniej, że ktoś tam, w zaciszu gabinetów umiejscowionych na najwyższych piętrach tych wrogów nam w sprytny sposób planuje. Zresztą zabrzmiało by to pewnie obrazoburczo. Żeby nie powiedzieć heretycko... To chyba cos znacznie poważniejszego i głębszego. Takie przynajmniej mam wrażenie. Powszechny dobrobyt, powszechne prawa człowieka, powszechne wirusy, powszechne chmury... Jakoś układa mi się to w głowie w jedną całość.

3.
Żeby dopatrzyć się zagrożenia coraz częściej musimy spoglądać w niebo.

4.
Najbardziej konkretna jest rozmowa dwóch osób. Kiedy jest ich już kilka temat często się rozmywa. W większym gronie z reguły ciężko coś ustalić. Najwyższy poziom ogólności jest chyba na posiedzeniach ONZ, gdzie prawi się wyłącznie puste frazesy.

Widać, że podobnie jest z wrogiem – od konkretnego zagrożenia konkretnych jednostek, przez coraz trudniej definiowalne grupy, po zagrożenia dla ludzkości, o których nie wiadomo tak naprawdę czym dokładnie są, nie wspominając nawet o jakimś bezpośrednim z nimi kontakcie.

5.
Obywatele Imperium Mundi będą patrzyć tylko w niebo. Gdyby zaczęli na powrót spoglądać na siebie Imperium nie mogło by istnieć i rozpadło by się.

6.
Tak więc jedni gadają w kółko o chmurach, innych dalej jakoś dziwnie cieszy Al Capone ze słowami ‘Nawet nie wiem, przy której ulicy znajduje się Kanada’. To był dopiero zaściankowiec!

piątek, 16 kwietnia 2010

Próżnoś repliki się spodziewał
Nie dam ci prztyczka ani klapsa
Nie powiem nawet pies cię jebał
Bo to mezalians byłby dla psa
(J.T.)

sobota, 3 kwietnia 2010

Przesłuchać papieża?

Jacyś prawnicy z dalekiej Ameryki chcą przesłuchiwać papieża. Ciężko mi wyobrazić sobie jak miało by to wyglądać. Że niby Benedykt XVI ma polecieć (stawić się) do Stanów i odpowiedzieć na jakieś tam pytania (złożyć wyjaśnienia)? Sytuacja jest całkowicie absurdalna i niepojęta (gdzie pan był i co robił dnia x o godzinie y?), można by sobie wyobrazić te tłumy podenerwowanych reporterów (jej, ja myślałam, że ten papież jest niższy), błyskające flesze (zróbcie przejście, papież idzie!), książki wspomnieniowe „Przesłuchiwałem papieża” (tylko dzisiaj razem z książką dostaniesz rabat na „101 sposobów jak być lubianym przez kolegów w pracy”, oferujemy też wersje kieszonkowe świetnie sprawdzające się w zatłoczonym metrze, dla wtórnych analfabetów przygotowaliśmy audiobooki) czy niekończące się dyskusje w studiach telewizyjnych (weź udział w naszej sondzie, wyślij sms z odpowiedzią na pytanie czy papież jest winny).

Warto zastanowić się ile z autorytetu głowy Kościoła pozostało dzisiaj z przeszłości. Władza Kościoła nie opiera się na sile politycznej czy militarnej, Kościół panuje na mocy swojego autorytetu.

To co się dzisiaj dzieje każdego katolika może niepokoić. Mnie irytuje kilka spraw. Coś co właśnie w ten autorytet nieustannie godzi. W zasadzie wszystko co papież dzisiaj powie automatycznie poddawane jest analizie. Na łamach prasy i w studiach telewizyjnych dyskutuje się co było właściwe, co nie, a co można zaakceptować. Pisze się polemiki jakby Ojciec Święty był jakimś publicystą z konkurencyjnej gazety. Papieża pouczać można w zasadzie o wszystkim, w zasadzie może to robić każdy (O witamy kolejną słuchaczkę! A pani co myśli na temat ostatniej wypowiedzi Ojca Świętego?). Jakieś chore przekonanie, że każdy w każdej sprawie może zabierać głos, niezależnie od swoich kompetencji.

Analizuje się czemu papież pojechał na wakacje tu, a nie tam i czemu nie później, tylko teraz, kiedy powinien być właśnie tu. Papież: pomylił się; nie dostrzegł tego, że; wyszedł z fałszywych założeń; przeliczył się; popełnił błąd; nie zwrócił uwagi na; zagalopował się. Głowa Kościoła: nie może; nie powinna; nie przystoi jej; jej zadaniem powinno być; do jej obowiązków należy; jej rolą jest.

Co jakiś czas odsyła się papieża do oślej ławki, jak np. po wykładzie w Ratyzbonie. Wtedy powinien on: pewne rzeczy jeszcze raz sobie przemyśleć; wycofać się ze swoich słów; zastanowić się; wyciągnąć odpowiednie wnioski; przeprosić. Po tym liberalnym rachunku sumienia będzie mógł do nas wrócić i wziąć udział w naszej ogólnoludzkiej dyskusji, podeliberować sobie o tym co akurat uważamy za ważne (Teraz Katja ze Szwecji, działaczka ruchu feministycznego, potem Jose, student z Madrytu, na końcu papież. Prosimy nie przekraczać swojego czasu. Jak się wyrobimy to na końcu będą pytania z sali).

Ostatnia była sprawa tego w jakich butach chodzi papież. Że podobno za drogie i rzekomo od jakiegoś znanego projektanta. Przykre dla mnie było jak jakiś watykański urzędnik tłumaczył, że wcale nie drogie, że marka taka i taka i że każdy może sobie sprawdzić. Cała ta dyskusja ma często właśnie taki poziom.

Nie piszę tu nawet o różnych lewicowych ekstremistach, którzy najchętniej w sprawie pedofilii w Kościele pobrali by Benedyktowi XVI odciski palców, a do zarzutów dodali te o inkwizycji. Piszę o tym głównym nurcie, czymś co jest jak najbardziej powszechne. W ten sposób myśli przeciętny redaktor, przeciętnej gazety, a za nim jego przeciętny czytelnik. Szczególnie na Zachodzie, bo w Polsce wiadomo, że jest z tym jednak lepiej.

Tak właśnie żyje dzisiaj papież: schowany za murami Watykanu, szczuty co chwila jakimiś niedouczonymi dziennikarzynami, zmuszony, aby uważać na każde słowo, bo wokół krąży stado wygłodniałych hien, które w dodatku muszą jeszcze zaspokoić apetyty swoich czytelników. Ciągle poprawiany, pouczany, przestawiany z kąta w kąt. Do tego jeszcze jacyś prawnicy chcą sobie robić przesłuchania z papieżem w roli głównej. Nie jest to kwestia tego, że papież jest głową państwa i posiada immunitet dyplomatyczny, ale właśnie kwestia papieskiego autorytetu.