niedziela, 29 sierpnia 2010

Antyleberalizm w pięć miut, czyli o leberalizmie powiedzieli

Nieco antyliberalnych słodkości.


Światopogląd widzący w śmierci milionów jedynie bezsens, musi być z gruntu bezpłodny jako bezbożna, bezduszna i beznamiętna wizja świata. A jest to światopogląd liberalizmu wszelkiej maści, poczynając od anemicznej inteligencji demokratycznej, a na komunizmie – jej późniejszym spadkobiercy duchowym skończywszy. (Ernst Jünger)

Liberalny burżuj jest starszym bratem bolszewika. (Alexis Carell)

Liberalizm jest rzeczą dla głupców. Ględzi się o tym czego się nie posiada. [...] Każdy dla siebie: to jest angielskie; wszyscy dla wszystkich: to jest pruskie. Liberalizm jednak oznacza: państwo dla siebie, każdy dla siebie. Jest to formuła, wedle której nie sposób żyć. (Oswald Spengler)

Liberał bowiem, jako człowiek kompromisu, pragnie aby nigdy nie nadszedł dzień radykalnej negacji lub pełnej afirmacji; dlatego przy pomocy dyskusji zamąca wszystkie pojęcia, rozplenia sceptycyzm wiedząc, że lud, który nieustannie, przy każdej sprawie, słyszy z ust swoich sofistów „za” i „przeciw”, w końcu nie wie już czego ma się trzymać i pyta się, czy prawda i fałsz, sprawiedliwość i niesprawiedliwość, hańba i honor rzeczywiście są ze sobą sprzeczne, czy też raczej są tym samym, rozpatrywanym z różnych punktów widzenia (...) stan taki nie może trwać zbyt długo. Człowiek jest zrodzony do działania, i wieczna dyskusja, która nie zostawia miejsca na działanie, jest czymś nienaturalnym. Nadejdzie dzień, kiedy lud pchany swoimi instynktami runie na ulice, aby zdecydowanie zażądać wypuszczenia Barabasza lub Jezusa, i aby przewrócić katedry sofistów. (Juan Donoso Cortes)

Narody upadają poprzez liberalizm. (Arthur Moeller van der Bruck)

Był on [liberalizm] zawsze reprezentantem bezpłodności, niepojmowania tego, co właściwie było konieczne, [...] był zawsze kłodą na naszej drodze, wierny nie życiu lecz przekonaniom, pozbawiony wewnętrznej karności. (Oswald Spengler)

Triumf społeczeństwa nad państwem to ustawiczna zdrada kraju, zdrada stanu ze strony tego co podłe i pospolite. (Ernst Jünger)

Liberalizm to stadne zezwierzęcenie. (Fryderyk Nietzsche)

To, że Paweł VI był liberałem, jak przyznaje jego przyjaciel, kard. Danielou, wystarczy, by wyjaśnić zniszczenia dokonane podczas jego pontyfikatu. Papież Pius IX szczególnie często mówił o liberalnym katoliku, uważając go za niszczyciela Kościoła. Liberalny katolik jest istotą o dwóch obliczach, żyjącą w świecie nieustannych sprzeczności. Chciałby pozostać katolikiem, a jednocześnie owładnięty jest ideą pojednania ze światem. Wyraża swoją wiarę słabo, gdyż obawia się okazać zbyt dogmatycznym, a w rezultacie jego działania są zbieżne z działaniami wrogów wiary katolickiej. Czy papież może być liberałem i pozostawać papieżem? Kościół zawsze ostro potępiał liberalnych katolików, ale nie zawsze rzucał na nich ekskomunikę. (Marcel François Lefebvre, CSSp.)

Łatwo zauważyć, że „zaawansowany liberalizm” Giscarda d’Estaing w okolicach roku 1975 przywiódł Francję do socjalizmu; ale uważa się w dobrej wierze, że „prawo liberalne” może nas obronić przed uciskiem totalitaryzmu. Ludzie o dobrych intencjach tak naprawdę nie wiedzą czy powinni aprobować, czy uważać za błędną „liberalizację aborcji”. Ale byliby gotowi do podpisania petycji domagającej się liberalizacji eutanazji. W gruncie rzeczy, wszystko, co opatrzone jest etykietą wolności, przez dwa wieki było otaczane aurą prestiżu, właściwą takiemu słowu, które oznacza świętość. Ale, mimo to, właśnie przez to słowo giniemy. To liberalizm dotknął swoim jadem zarówno świeckie społeczeństwo, jak i Kościół. (Marcel François Lefebvre, CSSp.)

Liberalni katolicy są wilkami odzianymi w owcze skóry, będą was nazywać papistami, klerykałami, nieprzejednanymi wstecznikami. Miejcie to sobie za honor. (Pius X)

Liberalizm jest sprawą silnych, a nie słabych, słabi przez liberalizm upadają. Nie powinni brać się za liberalizm, gdyż nie mogą sobie nań pozwolić. (Carl Schmitt)

Nie istnieje polityka liberalna, a jedynie liberalna krytyka polityki. (Carl Schmitt)

Wrogiem człowieka konserwatywnego jest człowiek liberalny. (Arthur Moeller van der Bruck)

Liberał – co to takiego? Czy to przypadkiem nie taki osobnik, który wierzy, że jego przeciwnik ma rację? (gen. Charles de Gaulle)

Liberalizm z konieczności współgra z zepsutą naturą ludzką, tak jak katolickość jest jej zasadniczym przeciwieństwem. Liberalizm to wyzwolenie z ograniczeń; katolickość to wędzidło dla namiętności. Zaś upadłemu człowiekowi, zgodnie z bardzo naturalną tendencją, podoba się system przynoszący uprawomocnienie i uświęcenie pychy jego intelektu i rozpasania namiętności. Dlatego Tertulian powiada: „W swych szlachetnych aspiracjach dusza jest z natury chrześcijańska”. Podobnie można by powiedzieć, że człowiek, przez skażenie swojego pochodzenia, rodzi się z natury liberałem. (ks. dr Feliks Sarda y Salvany)

Niemiec przybiera wobec liberalistycznego frazesu typową postawę człowieka półedukowanego. Gdyby był nieedukowany, wówczas zaakceptowałby ten frazes bezkrytycznie. Gdyby był głębiej edukowany, wówczas rozpoznałby właściwy sens frazesu jako moralne usprawiedliwienie własnych działań przed opinią publiczną i osąd obcego. Niemiec natomiast chciałby potraktować go bardzo serio, ale wychodzi mu to tak, jak dzikim z wodą ognistą: w rezultacie odczuwa marny rausz, dzięki któremu inni robią swoje interesy. (Ernst Jünger)


Ma ktoś jeszcze jakieś wątpliwości co do liberalizmu? :->

44 komentarze:

  1. Ja wątpliwości nie mam.

    Równolegle myślał Józef Mackiewicz; w "Zwycięstwie prowokacji", chyba najlepszej publicystycznej swojej książce pisał, że szeroko pojęty liberalizm, który przyczynił się do zniszczenia "Starego świata", utorował także drogę bolszewizmowi:

    Przyznać należy, że środek XX wieku nie stwarza pomyślnej po temu koniunktury, nawet w świecie wolnym od komunizmu. Świat ten, od roku 1914, dokonał wielkich przeobrażeń i osiągnął dużo. Między innymi zlikwidował większość królów, cesarzy i carów, a powołał na tron zasadę totalnej Demokracji. Czy to jednak dlatego, że ten nowy władca występuje właśnie tak totalnie, czy też dlatego że nastawiony jest na człowieka masowego, dość że sprzyja wytwarzaniu ubocznego produktu, który by nazwać można: kolektywnym sposobem myślenia. Stary, wybujały indywidualizm wyszedł z mody. Jak każda rzecz staromodna, poddany został gruntownemu przefasonowaniu, w niektórych wypadkach zbyt może radykalnemu. Niestety, dzieje się to właśnie w epoce, gdy zarówno totalny jak totalitarny komunizm światowy, skolektywizowaną myśl ludzką podniósł do godności sztandaru. Wiele wskazuje na to, że po drugiej wojnie światowej, demokracje zachodnie skłonne są nie tyle komunizm zwalczać, ile raczej z nim konkurować. Rodzi się z tego tendencja do jednostronności, prawie niezaprzeczalnej jednostajności.

    Rację miał cytowany przez Ciebie Juenger, pisząc, że liberalizm i komunizm to dwa ostrza jendych nożyc.

    OdpowiedzUsuń
  2. No, leberalizm gospodarczy może się nam nie podobać, ale trzeba przyznać, że gospodarka liberalna sprawdza się lepiej od nieliberalnej, i z prostego dylematu więźnia wynika, że dopóki siła gospodarcza jest głównym czynnikiem decydującym o sile politycznej - a w Europie tak jest - powinniśmy mieć bardziej liberalnągospodarkę przynajmniej od sąsiadów.

    Pewnie dlatego nie mamy.

    OdpowiedzUsuń
  3. @tj:

    Zgadzam się. Ale prawicowym krytykom liberalizmu nie chodzi tyle o liberalizm gospodarczy, co o liberalizm aksjologiczny i metapolityczny.

    OdpowiedzUsuń
  4. @Jaszczur

    Wszyscy mają rację! Cytat z Mackiewicza fajny.

    Dodam jeszcze, że czasem jak siedzimy z kumplami w parku czy gdzieś tam, to podśmiechujemy się z młodych lemingów ; każdy niby wielce oryginalny indywidualista, a w rzeczywistości wszyscy wyglądają tak samo, gdyby ich postawić obok siebie, to wyglądali by jak jakaś umundurowana falanga.

    OdpowiedzUsuń
  5. @tj

    Jasne, ja też jestem zdania, że gospodarka dzisiaj powinna być wolnorynkowa. Choć bez żadnego dogmatyzmu tutaj. Niektórzy by tu chcieli wprowadzać alternatywę: co lepsze, suwerenność czy bogactwo, ale to właśnie zupełnie fałszywe myślenie - suwerenność to możliwość forsowania własnej woli, co z kolei wymaga materialnych środków. Tak samo biedny zawsze może mniej.

    Zbyt wielu pojęć nie należy wprowadzać, ale mi się podoba niemiecki (znowu? łosz kurde) ordoliberalizm (nazwa może być nieco myląca).

    Taka historyjka:

    Różnicę pomiędzy liberałami sensu proprio a ordoliberałami wybornie ilustruje anegdota opowiadana przez Röpkego, którą przytaczamy tu za filozofem Frederickiem D. Wilhelmsenem. Otóż, Röpke i Hayek, którzy obaj byli członkami wolnościowego Mont Pelerin Society, pewnego razu, w przerwie między obradami tego elitarnego grona przechadzali się po ogrodach warzywno-owocowych, które uprawiali pracownicy pewnej szwajcarskiej fabryki. Röpke zwrócił uwagę swojego kolegi na to, jak piękno i jedność z naturą stały się możliwe dzięki tym ludziom, oraz że ta uprawa, jakkolwiek skromna, dodaje coś cennego do ich życia. Na to Hayek odpowiedział mu gderliwie: „Ależ weź pod uwagę stracone godziny, które ci ludzie mogliby spędzić w fabryce!”. Jak komentuje Wilhelmsen, ta reakcja to czysty fanatyzm ideologiczny wielbiciela kapitalizmu, dla którego bezproduktywna przyjemność ludzi uprawiających swoje ogródki stanowi tylko „zakłócenie” w maszynerii ciężkiego przemysłu i w statystykach wzrostu gospodarczego.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawa sprawa jest choćby z kwestią czy dofinansowywać rolnictwo w Europie czy nie. 40% budżetu UE idzie w tej chwili na dopłaty dla rolników. Różni liberałowie i korwiniści podnoszą raban, że to czystej wody socjalizm. Tyle, że bez tych dopłat rolnictwo w Europie by padło, także w końcu i w Polsce. A to rzecz, której nie da się odbudować od tak, te umiejętności, kulturę rolniczą przekazuje się przecież z pokolenia na pokolenie.

    Gdyby to wszystko padło to cała Europa jako obszar geopolityczny pozbawiona zostałaby strategicznego surowca, jakim jest żywność i stałaby się zależna od dostaw z zewnątrz. Wychodzi na to, że w tych dopłatach jest głębszy sens.

    OdpowiedzUsuń
  7. Kuman,

    nie padłoby, po prostu nastąpiłaby zmiana struktury i skończyłby się wykup niepotrzebnych produktów idących potem na zmarnowanie. Wożenie buraków tysiące kilometrów z Chin kosztuje więcej niż z Mokrej do Skierniewic, tu nie ma cudów.

    OdpowiedzUsuń
  8. @tj

    W Skierniewicach produkcja jest tańsza niż w Mokrej? Jakby nawet, to i tak pewnie droższa niż w Chinach. Zresztą to chodzi głownie o (Północną) Afrykę, bo stamtąd byłby zalew. Można powiedzieć, że afrykańska bieda finansowana jest ze środków unijnych.

    Janki też sypią ziarno do Oceanu Spokojnego, i nie ma to nawet związku z Obamą, bo odbywa się od dawna. I tak samo motywowane jest politycznie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Akurat rolnictwo to niekapitałochłonne zajęcie które można uprawiać niemal hobbystycznie i samowystarczalnie (rodzinne gospodarstwa). Nie ma porównania np. z elektroniką.

    OdpowiedzUsuń
  10. @ Kuman

    „(...)Wszystko ma swój czas,
    i jest wyznaczona godzina
    na wszystkie sprawy pod niebem:
    Jest czas rodzenia i czas umierania(...)”

    Jednak, jak widać, dobry Bóg zezwolił nam na oglądanie marnego końca radosnego „siecle des lumieres”, tak jak i zezwolił na oglądanie degeneracji jego intelektualnego bękarta, marksizmu.
    Niestety, ze względu na usytuowanie naszego rodzimego pierdolnikowatego obserwatorium, jest to typowa schadenfreunde, nie da się z naszej, zabidzonej krainy helotów bezboleśnie napawać tą piękną katastrofą.

    Nigdy nie miałem zaufania do intelektualnego absolutyzowania profańskich hipostaz. „Wolny rynek” czy „Zajęta ślepa ulica” - hasło jak hasło. Wprowadzając na przykład taki „zajętoślepouliczkowy”„Akt Nawigacyjny” Cromwell w sposób pośredni przyczynił się do secesji kolonii amerykańskich, ale równocześnie stworzył podstawy do prawdziwej potęgi morskiej Anglii.

    Myślę, że zachwyt nad oświeceniową ideologią i jej „wolnorynkowymi” hasłami zawdzięcza swą popularność głównie widowiskowej karierze USA. Lecz uważam również, że te intelektualne leberałowe fanzolety miały w rzeczywistości o wiele mniejszy wpływ na tę karierę niż się nam wmawia. Brak konkurencji właśnie, na obfitującym w dobra (żyzna ziemia i bogactwa naturalne) kontynencie umieszczonym na niezwykle dogodnej dla europejczyków szerokości geograficznej, połączony z brakiem przeludnienia i sąsiedztwa silnych militarnie, agresywnych sąsiadów (tylko bidni „czerwonoskórzy”) wraz z tradycyjną pracowitością, zmyślnością i zapobiegliwością europejskich imigrantów tak czy siak stworzyłoby potężne państwo.

    OdpowiedzUsuń
  11. E, jeszcze długo może potrwać ten stopniowy upadek i włażenie pod ruski but. Długi są horrendalne, ale jest i kapitał do przejadania.

    Zastanawiałem się, czemu Niemce dają się wmanewrować ruskim w te North i South Streamy, w import zdalnej ruskiej siły roboczej, w coraz większą zależność. Poza oczywistymi przyczynami (głupota i agentura) pomyślałem, że całkiem możliwe, że nie brakuje im świadomości, czym to grozi, a przyświeca im dalekosiężny plan: zerwać się z sowiecką pomocą z amerykańskiej smyczy, skonsolidować Unię i podporządkować sobie Sowiety z ich bazą terenowo-surowcową. Powtórka z Hitlera w IV (V?) Rzeszy.

    Ciekawe, czy znów wyłożą się przez Anglików, którzy stoją jakoś na uboczu "integracji".

    Podejrzewam, że w ciągu góra 20 lat się dowiemy.

    OdpowiedzUsuń
  12. @ tj

    Z tą długofalową strategią podboju neosowietów trochę przesadziłeś. Oni raczej wyciągnęli lekcję z Napoleona i Hitlera; o ile udaje im się opanować subkontynent Europejski, o tyle podbicie Rosji i Sowietów już ich przerasta. W pesymistycznym (dla nas) wariancie skończą na zglajchszaltowaniu Europy, pełniąc jednocześnie rolę sowieckiego wielkorządcy.

    OdpowiedzUsuń
  13. @ tj - c.d.

    ...a raczej - ciecia, pilnującego Rosji Sowieckiej dojścia do Atlantyku.

    A jak na to wszystko zareaguje Anglia, to jest typowe Maleszkowskie pytanie.

    OdpowiedzUsuń
  14. @Amalryk

    Stany rzeczywiście z tym liberalizmem są jakby genetycznie związane. Jestem w stanie wyobrazić sobie nacjonalistyczną/socjalistyczną/faszystowską Francję/Polskę/Włochy/Niemcy/Hiszpanię, ale nijak nie mógłbym tego zrobić wobec USA czy - szerzej - Anglosasów w ogóle. Nie mieści mi się to w głowie. Faszysta sir Mosley to dla mnie jakiś dziwny odszczepieniec, w ogóle nie pasuje do tamtej rzeczywistości.

    Pewnie wynika to z tego, że Anglosasi to żeglarze i handlarze. Nie wiem czy czytałeś, ale Spengler o tym nieco pisał, coś w stylu, że Anglia, jako że była wyspą nie musiała tworzyć nigdy jednolitego i scentralizowanego państwa, w przeciwieństwie do narodów egzystujących obok siebie na lądzie. Myślę, że coś w tym jest.

    Choć Akty Nawigacyjne to już przejaw centralizacji, jednak właściwej dla całej tamtej epoki.

    Ameryka też właśnie była jakby wyspą, obszarem odseparowanym od politycznego świata. Żadne chyba państwo europejskie nie mogłoby sobie nigdy pozwolić na coś takiego jak izolacjonizm. Ci amerykańscy koloniści nie musieli nawet specjalnie zmieniać sposobu myślenia. Chyba nic innego tam być nie mogło niż liberalizm.

    OdpowiedzUsuń
  15. @Jaszczur

    Rosja po Atlantyk? Weź nie strasz.

    Tak na marginesie: podobno M. Barentsa się topi i niedługo już będzie można swobodnie płynąć z Azji do Europy 'górą'. Czyli, że na znaczeniu tracą Kanał Sueski i Bosfor-Dardanele. Ale to taka geostrategiczna ciekawostka.

    OdpowiedzUsuń
  16. Polityczne szachy trwają, ciekawy artykuł na rp.pl:

    http://www.rp.pl/artykul/528768-Rosja-osacza-Albion-.html

    OdpowiedzUsuń
  17. Hmm. Niemcy jako europejski cieć Rosjii! Czyżby sprawy zaszły aż tak daleko!

    "(...)Clausewitz po uważnym przestudiowaniu przebiegu kampanii rosyjskich Karola XII i Napoleona, doszedł do wniosku, że Rosji nie można pokonać ani przez rozbicie jej wojsk, ani przez okupację jej stolicy, a jedynie doprowadzajac do jej wewnetrznego załamania.(...)"

    Tej ideii trzymali się Niemcy wysyłając zaplombowany wagon z bolszewickami zarazkami ze Szwajcarii do Rosji. Na te załamanie liczył również Hitler po pierwszych gigantycznych klęskach Armii Czerwonej.

    Czy 65-cio letnia leberalna tresura wytrzebiła do cna germańskiego ducha? Czy wierzycie, że te miliony poległych w heroicznych zmaganiach XX wieku to sie da uniewaznić. Ot tak, jak psu w dupę...

    OdpowiedzUsuń
  18. Kuman,

    oni już w międzywojniu razem z Niemcami pływali Północnym Szlakiem, a to obecne przedsięwzięcie to na razie eksperyment, w zeszłym roku puścili tamtędy dwa niemieckie (znów!) statki z Korei Płd. do Holandii, teraz jakiś tankowiec z Murmańska do Chin. Z tego, co wyczytałem wynika, że bez lodołamaczy tylko latem, i to nie zawsze - ale fakt, że pionierem jest niemiecka firma z Bremy uważam za znamienny.

    Przy okazji, czy ktoś może mi wytłumaczyć dlaczego towary poprzez Kanał Sueski wozi się okrężną drogą wzdłuż Półwyspu Iberyjskiego i płn. Francji aż do Rotterdamu? Nie można rozładowywać na południu Francji albo Włoszech?

    OdpowiedzUsuń
  19. Amalryk,

    do tego właśnie zmierzam - że oni się pakują z inwestycjami i współpracą do Rosji, żeby być tam fizycznie obecnymi. Budować wpływy, a w odległej przyszłości, w odpowiednim momencie wyciągnąć kartę z najniższego rzędu - i cały domek się zawali.

    OdpowiedzUsuń
  20. I Hitler by się nie przeliczył - gdyby nie zgniły zapad, który z ochotą pospieszył z wojskowym sznurkiem, na którym Stalin miał zamiar później go powiesić, byłoby po Sowietach. Mielibyśmy Unię Europejską kiladziesiąt lat wcześniej.

    Michnik pękałby z dumy, że wstąpiliśmy do Unii jako trzeci - zaraz po Austrii i Czechosłowacji.

    OdpowiedzUsuń
  21. @ tj

    Nooo! Z tym Michnikiem to chyba nieco Cię poniosło...

    OdpowiedzUsuń
  22. Myślę, że z pociągu z drogim Iliczem też wyciągnęli wnioski.

    Ot, próbuję sobie po prostu odpowiedzieć na pytanie, co bym zrobił, gdybym to ja był Władimirem Władimirowiczem, albo Angelą, córką pastora. ;>

    OdpowiedzUsuń
  23. @Amalryk:

    @ tj: Nooo! Z tym Michnikiem to chyba nieco Cię poniosło...

    Ot, komentowałby sytuację w jakiejś "Jewish Antananariva Electional Daily" ;p

    Powyższy i ten komentarz to wygóglowany Jaszczur.

    OdpowiedzUsuń
  24. Gdzieś ostatnio czytałem, że Clausewitz przewidywał, że ewentualna ofensywa wgłąb Rosji mogłaby dotrzeć co najwyżej do Carycyna. Czyli do późniejszego Stalingradu, jak wiemy. Wiedział o czym gada, kiedy rozkminiał sobie te wojny. Historia zachichotała później wtedy, kiedy operacji obrony Berlina w '45 nadano właśnie kryptonim 'Clausewitz'. Hitler podobno żartował, że na inspekcję wschodniego i zachodniego frontu będę jeździł tramwajem. Sam Clausewitz pewnie wtedy turlał się w grobie. Zresztą to chyba jedyny taki przypadek w historii, że stolica państwa stała się miastem frontowym.

    W tej współpracy Niemiec z ZSRS nie było oczywiście nic dziwnego, bo oba państwa miały na celu zburzenie powersalskiego porządku. Niemcy choćby w ZSRS testowali ciężkie rodzaje broni. Tyle, że właśnie, jak wiemy, ta ich współpraca najgorzej kończyła się dla nas, ale tak się po prostu robi politykę. My tak samo powinniśmy działać. Podobnie jest z Bismarckiem - u nas przeważnie jęczy się jaki to był zły i niemoralny człowiek, bo nas, dobrych i poczciwych Polaków tępił, zamiast przysiąść i spokojnie to wszystko poanalizować.

    Juenger za Weimaru pisał w stylu, że naturą żmiji jest to, że kąsa i bez sensu jest robić jej z tego zarzuty, natomiast człowiek wobec tego ma prawo rozgnieść jej głowę.

    U nas brakuje trzeźwego osądu, cały czas ciągnie się za to politycznych przeciwników przed jakieś moralne trybunały.

    Między innymi z tego względu nie bardzo podobała mi się polityka zagraniczna piS-u. Niedawno Arcana opublikowały wywiad z przed kilku miesięcy z Lechem Kaczyńskim, który początkowo opublikowany miał zostać po jego kampanii wyborczej. I krytykuje on tam między innymi to, że rząd Tuska porzucił te małe kraje, które wcześniej były jakimiś tam naszymi sojusznikami (Czechy, Litwa, Łotwa, Gruzja, rzecz jasna) i zwrócił się w stronę większych i silniejszych (Niemcy i Francja).

    Mówi on tam coś takiego, że my, Polacy mamy 'moralny obowiązek' (dokładnie tego sformułowania użył) pomagać tym wszystkim małym państwom w jakichś ich tam problemach. Sorry, ale dla mnie to nic innego jak stary polski mesjanizm, który uważam za polską chorobę. Rymkiewicz też ciągle mówi, że mamy obowiązek 'nieść wolność' jakimś tam uciskanym. Ja jednak jestem zdania, że mamy obowiązek być przy tym stole, przy którym zapadają decyzję i nie bardzo mnie interesuje co ktoś na ten temat pomyśli sobie w Wilnie czy gdzie indziej. W tym sensie kierunki, które obrał Tusk są dobre.

    OdpowiedzUsuń
  25. Kuman,

    Stalin tak wykroił Polskę, by była za duża by ją olać, i za mała by coś znaczyć. Rację miał Kaczyński, że chciał konsolidować Międzymorze - inna sprawa, czy to w ogóle było wykonalne - i czy w taki sposób. 10 kwietnia zobaczyliśmy wszyscy, z jakim koniem się kopał. Bez silnego bloku w Europie Środkowej po prostu leżymy, co zresztą widać.

    Tusk żadnej polityki nie prowadzi, on słucha poleceń. Ale w sytuacji rozbitego Międzymorza i Polski naszpikowanej agenturą nawet gdyby chciał, mógłby co najwyżej groźnie pokiwać palcem w bucie.

    Czasami tak jest, że g***o można zrobić. Odpuściliśmy 300 lat temu i od tego czasu sąsiedzi pilnują byśmy się nie podnieśli.

    OdpowiedzUsuń
  26. Koncepcja międzymorza to iluzja. A opieranie polityki zagranicznej na złudzeniach kończy się zawsze tak samo - co gorsza perspektywa rysuje się nieciekawie. Nie mamy żadnej strategii geopolitycznej, żadnego silnego propaństwowego ośrodka władzy - tylko jakieś grajdołkowate grupki i koterie bez większego pojęcia o co tutaj toczy się gra. A czas płynie...

    Projekt pod nazwą Unia Europejska drutowany ideologią demoliberalizmu to pusty śmiech. Bolszewia rozpirzy ten pierdolnik od środka i to zanim dojdzie konkretnie co do czego!

    Taki mamy z grubsza punkt wyjścia. A teraz szukajmy strategii wygrywającej, o ile taka jeszcze istnieje.

    OdpowiedzUsuń
  27. Amalryk,

    konsolidacja Europy Środkowej to nie tylko Kaczyński, to także grupa Pentagonale/Hexagonale, bardzo szybko rozłożona przez Niemców.

    Bez Międzymorza, moim zdaniem, nie mamy szans. Sami mamy za mały potencjał, musimy się podeprzeć potencjałem sąsiadów. Jeśli nie możemy tego zrobić, jest po frytkach. Nie mamy razwiedki, która mogłaby stworzyć zaplecze, środowisko, spedagogizować narody I RP. Kaczyński działał powierzchownie, ale kto mu miał w tym pomóc? WSI? Wolne żarty.

    UE - zastanawiam się, na ile demoliberalizm jest tam tylko wymuszony amerykańską obecnością wojskową, a na ile drutuje ją prozaiczna konieczność współpracy francusko-niemieckiej, uświadomiona ostatecznie po latach ciągłych wojen. Jeśli UE drutuje świadomość konieczności współpracy, scementowana wspólnymi interesami, to ideologiczną nadbudowę demoliberalizmu można (trzeba!) będzie w końcu zrzucić - bez szkody dla realnych instytucji.

    Na razie konsolidacja UE jest sowieciarni umiarkowanie na rękę, ze względu na antyamerykańskie ostrze Unii. Po pogonieniu Usraela z Europy próba rozbicia UE przez sowietów - albo konflikt euro-sowiecki - mi się zdają naturalne.

    Strategii wygrywającej dla nas w takim układzie nie ma. Jest strategia ratowania co się da, przez wpychanie się gdzie się da (w szczególności do sąsiadów) i nie wpuszczanie obcych do siebie. Rzecz jasna Donek realizuje strategię dokładnie odwrotną, która wyraźnie wygląda na zabezpieczenie niemieckich interesów w razie rozkładu UE.

    OdpowiedzUsuń
  28. @ tj
    Myślę że czas na klejenie "międzymorza" już uciekł. Gdy Niemcy przeforsowali rozszerzenie UE to miejsca na takie harce nie ma - tu bez litości wytępią każdy pozór działań i to ręka w rękę z Ruskimi, bez sentymentów.

    Co do tej strategii wygrywającej. Nie wyraziłem się ściśle. Jestem Polakiem (jak to szło?;"...urodzony w niewoli, okuty w powiciu...")więc zaczynam za sukces brać stan, w którym sąsiedzi nas chwilowo nie mordują.

    OdpowiedzUsuń
  29. Istotnie, Polska sama nie jest dość silna, by stawić czoła wielki graczom. Pomocą może okazać się Międzymorze, taka nowoczesna I RP. Lecz jak to skonstruować i jak sprawić, by mniejsze państwa nie zaczęły się buntować w wyniku zdominowania przez Polskę? Tu leży problem. Bo luźna federacja będzie zbyt słaba.

    W związku z moim ogromnym sentymentem do Węgrów rzucę luźną myśl: dualistyczne państwo, coś na wzór Austro-Węgier, ale bez germańskiego żywiołu mogłoby być dobrym rozwiązaniem. Poza oczywistym "Polak, Węgier dwa bratanki...", co nie bez znaczenia, albowiem ten związek między narodami jest faktem, a w sprzyjających warunkach może się znacznie rozwinąć, to z Węgrami nie mamy niemal żadnych (niemal, bo nie jestem ekspertem i ewentualnych nie znam) sprzecznych interesów.

    Pozostaje problem Słowacji i Rumunii, bo jak wiadomo silny jest wsród Węgrów irredentyzm, a w państwach tych mniejszość węgierska jest uciskana. Jeśli chcemy więc włączyć ten rejon do naszej Rzplitej, musimy go rozwiązać.
    Silny na Węgrzech jest ruch narodowy, co w związku z podobnym przebudzeniem (bądź co bądź widać jutrzenkę) w Polszcze rodzi nadzieje na przyszłość. Trzeba "tylko" zwalczać wszelkie neo - pogańskie ruchy, bo jak mi się zdaje nie da się na nich zbudować podobnego przymierza, zwłaszcza że w Polszcze nieodmiennie wiążą się one z niebezpiecznym i, ujmując to łagodnie, głupim słowianofilstwem.

    Czy więc organizm polityczny składający się ze Rzplitej i Wielkich Węgier ma szanse zaistnieć? Czy to rojenia, czy (bez)sensowny polityczny koncept?

    OdpowiedzUsuń
  30. Woocash,

    nie ma po naszej stronie żadnego podmiotu, który by taki plan chciał i mógł przeprowadzić. Nie wiem jak jest po węgierskiej stronie, ale podejrzewam, że podobnie.

    No i tak, jak mówi Amalryk - kto pójdzie w tym kierunku, szybko dostanie prztyczka w nos od pani Anieli albo Wowy.

    A ten polski "ruch narodowy" to w najlepszym wypadku klub manifestacyjno-dyskusyjny, w najgorszym zighajlujący menele lub ruska agentura spod znaku Wielomskiego i Engelgarda. Kompletnie bez siły politycznej.

    OdpowiedzUsuń
  31. @tj

    Że nie ma, to ja doskonale wiem. Jak myślisz skąd go wziąłem? Z głowy. Mojej. Ale mnie nie rozchodzi się o to, co jest, ale o to, co będzie. Stąd pytanie: czy da się na tym coś zbudować, czy należy te rojenia porzucić?

    Ad. 2
    Jeśli przyjmiemy, że sytuacja nie zmieni się nigdy, a jakiekolwiek myśli dot. dalszych planów nie mają sensu, to po co w ogóle tu piszemy, po co te wszystkie prawicowe i "prawicowe" blogi? Chodzi o koncept i jego ewentualną sessowność, a nie o to, czy można go zrealizować teraz, bo nie można.

    Co do czeciego akapitu: czy nie uważasz, że się coś, niecoś pozmieniało? Że to wszystko może w dobrym kierunku iść? Bo ja sądzę, że owszem. A jeśli nic się z tym nie zrobi, to zmieni się ów "ruch narodowy" (niech będzie w cudzysłowie) w hołotę nazioli i neo-pogan słowianofilów. No i monarchistów, którzy lepiej znają nasze tradycje monarchiczne i wiedzą, że legitymizm jest jedynie słusznym rozwiązaniem, a każde inne to lewactwo.

    OdpowiedzUsuń
  32. Międzymorze to chyba nie w tym rozdaniu.

    Strategiczne ruchy Haertlandu zmierzają do wysadzenia Ameryki z siodła z przynajmniej "życzliwą" neutralnością zdominowanej przez Niemcy Europy.

    W UE na pozyskanie do tego eksperymentu niezatapialnego lotniskowca USA (Wielkiej Brytfanny) nikt przy zdrowych zmysłach liczyć nie może, u pozostałych będzie większa lub mniejsza obojętność.

    Duże państwa peryferyjne (Hiszpania, Włochy) pewnie do końca będą unikały zaangażowania. Francja nie jest już państwem narodowym (skala "kolorowych" sił rozkładowych jest zbyt ogromna) Niemcom w zasadzie niezbędna jest tylko jako legalny dysponent arsenału nuklearnego.

    Duże państwo centralne (a takie jest jedno, Polska) nie będzie mogło się ukryć na błogosławionych peryferiach rozgrywki i tu pojawia się problem...

    Ot tak to z grubsza widzę.

    OdpowiedzUsuń
  33. Sorry, ale ja w żadne Międzymorza nie wierzę. Żeby coś takiego robić trzeba mieć realną siłę i środki na to. Po prostu trzeba by coś tym państwom atrakcyjnego zaoferować, myśmy to chcieli robić nie wydając na to złotówki. Gospodarka niemiecka jest osiem razy większa od naszej, pewnych rzeczy od tak się nie przeskoczy.

    Nie tylko u nas nie ma ku temu wystarczającej woli, ale i u sąsiadów. Najważniejsze państwo dla tego pomysłu, czyli Ukraina jest teraz prorosyjska i w dającej się przewidywać przyszłości pewnie taka pozostanie. Robienie tego jakoś wobec UE całkiem jest niemożliwe, w zamyśle Kaczyńskich ostatecznie też było to wymierzone na Zachód, tak żeby te związki przydawały nam znaczenia w samej Unii.

    Co do tych Węgier - podobno żeśmy bratankowie, ale ja jakoś nigdy tego nie mogłem zrozumieć. Nie widzę po prostu żadnych realnych więzów naszej przyjaźni (może ktoś mi to wyjaśni?). Taki sojusz mógłby sobie być (no bo co by nam przeszkadzał?), ale raczej ciężko twierdzić, że podbijemy ten w ten sposób świat. Węgry po tych zawirowaniach u siebie i wycofaniu się z prowadzenia polityki w Europie to podobno w tym momencie państwo, które bardzo znaczy.

    Kaczyński nawet ostatnio wspominał, że Fidesz tam wygrał wybory i jest koniunktura na dobre stosunki, z której Tusk nie raczy skorzystać. Ale tu znowu wychodzi kolejny problem, taki, że to Międzymorze cały czas zagrożone i podkopywane byłoby kolejnymi wyborami w zainteresowanych państwach.

    W każdym razie to, że lubimy się z Węgrami jeszcze nic nie znaczy, nie można przy robieniu polityki zagranicznej kierować się sentymentami i resentymentami. Tu tylko chłodna kalkulacja może wchodzić w grę.

    OdpowiedzUsuń
  34. Plus to co Almaryk mówi - w ogóle trzeba by rozważyć kwestię na ile państwa mogą dzisiaj prowadzić samodzielną politykę zagraniczną, a na ile robić to mogą tylko imperia i geopolityczne bloki.

    OdpowiedzUsuń
  35. Woocash,

    jak najbardziej, w tym kierunku iść należy, jednak nie łudząc się, bo na razie na realizację szans nie ma absolutnie żadnych. Kluby dyskusyjne i inne "ruchy" - bardzo fajna sprawa, i zdecydowanie lepiej, że są, niż jakby miało ich nie być, ale ich problem polega na braku jakiegokolwiek politycznego zaplecza - nawet potencjalnego. W najlepszym wypadku to teoretycy bez szans na przejęcie władzy w przewidywalnej przyszłości.

    Mi przede wszystkim chodzi o to, żeby się nie łudzić. Jak się tworzy realną siłę polityczną (czyli coś, co zagroziłoby naprawdę rządzącym, tym Czempińskim i Dukaczewskim) w państwie takim jak Polska, niestety nie wiem.

    Amalryk,

    czyżby po raz kolejny Niemcy mieli wyłożyć się dzięki Anglii? A może tym razem umiejętniej wyduszą soki z reszty Europy i im się uda? Co do ukrywającej się (lub nie) Polski, to ja myślę, że Polska nie będzie musiała się nigdzie ukrywać, bo jej politycznie po prostu nie ma. Tusk i Komoruski to już administracja i posłuszne wykonywanie poleceń, nie żadna polityka.

    Kuman,

    w tym bratankostwie z Węgrami chodzi o to, że oni, tak jak my, mają tradycje trzymania za pysk swojej części Europy. Nienawidzą ich tam prawie jak nas na Ukrainie. Jasne, że realizacja Międzymorza to ogromna praca przed nami, ale inaczej po prostu się nie da. Polecam "Wielki naród" Doboszyńskiego. Albo się uda, albo zginiemy jak Słowińcy, Połabianie, Wenedowie i Prusowie. Na razie idzie na to drugie.

    OdpowiedzUsuń
  36. @Kuman

    Si, si. Pewnie, że sentymenty trzeba odłożyć na bok i nie o nie tu chodzi. Myślę o tym, że jeśli mamy dwa narody sobie bliskie, to, przy określonych działaniach, da się je zespolić. Bo jeśli Polska sama jest za słaba, to powinna kogoś dookoptować do roli przewodniej siły w Rzplitej. Takie Polsko-Węgry. Czyli, ujmując to jeszcze ściślej: czy sentymenty nie mają znaczenia?I tak i nie. Nie same w sobie, ale jako czynnik owszem tj. mogą być podstawą do ścisłej, a nie li jedynie tymczasowej współpracy. A w tych dywagacjach o sezonowy twór nam zapewne nie chodzi.

    Co do twego niezrozumienia Polsko - Węgierskiego braterstwa - trudno ująć mi to w kilku słowach. Chodzi o wspólnotę pochodzenia (sprawa niejasna, ale w skrócie chodzi o Sarmatów - Polacy i Hunów + Scytów - Węgrzy), podobny charakter narodowy (oni też zrzędzą straszliwie, patrzą się jakby im ktoś matkę i ojca zabił, bili się o Ojczyznę wielokroć, też mieli zabory etc., wisz, rozumisz), obyczaje, historia... Był niegdyś numer Frondy temu poświęcony, o tu:
    http://wydawnictwo.fronda.pl/arch/21-22
    namber 21.

    @tj

    Ja się nie łudzę. Mam trochę wolnego czasu, gadać o tych rzeczach lubię, więc sobie piszę. Chodzi mi tylko o weryfikację mojej idei, która MI wydaje się słuszna, co nie znaczy,że jest, tudzież przekonanie do niej innych. Jakbym miał podjąć jakieś realne działania, to chcę mieć ogólny zarys planów i zamierzeń. Bo bez tego nijak.

    OdpowiedzUsuń
  37. @Woocash

    Nie wiem czy dobrze rozumiem, ale ta Twoja koncepcja to tylko ten związek polsko-węgierski? Chyba to jednak mało. H. oprócz Węgrów miał Włochów, Rumunów, Bułgarów, Finów plus jeszcze trochę drobnicy i nie dał rady.

    OdpowiedzUsuń
  38. No,akurat z Węgrami to genetycznie mamy ponoć zaskakujaco duzo wspólnego (halogrupa R1a1) ale genetyka to nie polityka - no i demografia, demografia i jeszcze raz demografia, musi nas byc dużo, juz nie po to aby władać innymi lecz aby przynajmniej dożyć lepszych czasów!

    OdpowiedzUsuń
  39. @tj

    Tyle, że te międzywojenne koncepcje tracą z każdym dniem na aktualności, zwłaszcza te nacjonalistyczne. Tamta rzeczywistość była jednak bardzo różna od naszej.

    OdpowiedzUsuń
  40. @Amalryk

    genetyka to nie polityka

    Niezłe! Fajnie brzmi, na jakiegoś bonmota by się nadało.

    Tę halogrupę R1a1 mamy też wspólną z braćmi Persami.

    OdpowiedzUsuń
  41. Jeśli o liberaliźmie mowa to za taką gospodarkę można uznać gospodarkę...Gruzji. Jest ona wprawdzie gnębiona przez UE ale na szczęście jeszcze nie jest jej członkiem więc nie musi spełniać wymogów unijnych. Ale w ogóle Gruzja to temat na większe pole, tak tylko mi sie skojarzyło z liberałami:)

    OdpowiedzUsuń
  42. Dobra robota, dzięki!

    Ale co do komętów, to chętnie bym spytał: "A jaka właściwie jest wartość bogactwa?"

    Mówię o aksjologii, czy etyce, you know.

    Co do suwerenności nie mam wątpiów, że to jest wartość sama w sobie, ale bogactwo? Przypominają mi się wszystkie te przysłowia łacińskie i greckie, że bogactwo to syf i upadek cnoty.

    Nie mówiąc już o Chrystusie, którego wprawdzie próbują robić liberałem, ale to naprawdę wymaga niezłej kazuistyki i elastycznego sumienia.

    Tak więc moje pytanie brzmi: Czy bogactwo to jest absolutna, bezwzględna wartość? Jeśli tak, to jakieś argumenta za tym przemawiają może? Co by do mnie mogły trafić?

    Pzdrwm

    OdpowiedzUsuń
  43. @publicystycznie

    No, tam raczej nie prostują jeszcze bananów. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  44. @triarius

    Dla mnie bogactwo nie ma żadnej absolutnej wartości, nic takiego przecież nie twierdzę. W ogóle nie chodzi tu o żaden dogmatyzm, a jedynie o pragmatykę. Tak jak żem wyżej gadał, zasobność państwa znacząco wiąże się z jego siłą, ergo suwerennością. To co w tę siłę godzi trzeba więc odrzucić, bez zbędnej filozofii. Cóż, realizm.;->

    Choć socjalizm sam w sobie z pewnością też nie jest kosher.

    OdpowiedzUsuń